Obozowe przekąski: Sequel

Praktycznie wstałam z mojego biurka i wiwatowałam, kiedy przeczytałam wczoraj w The Huffington Post artykuł Caron Gremont o obozowych przekąskach. Autorka pisze:

Wysyłamy nasze dzieci na obóz i ufamy, że opiekunowie i ratownicy zapewnią im bezpieczeństwo, od basenu po autobusy używane do wycieczek. Czy obóz nie powinien również mieć obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa naszym dzieciom przy stole z przekąskami?

Amen na to! Kiedy Gremont wyraziła konsternację dyrektorowi obozu na temat ciasteczek, serowych loków i popsicles, które jej córka miała codziennie podawać na przekąskę, powiedziano jej, że córka może przynieść inne przekąski, ale będzie musiała trzymać je u pielęgniarki i chodzić po nie codziennie. Jakby to były lekarstwa. A ona była chora. Huh? (Przeczytaj post Gremonta "Otyłość oficjalnie uznana za chorobę, więc dlaczego moja córka została zdiagnozowana jako 'zdrowo odżywiająca się'").

Ostatniego lata miałam swoje własne obozowe rozczarowanie przekąskami: Owocowe Roll-Ups, batony Cinnamon Toast Crunch i Powerade. Każdego dnia. Czy myślałam, że te pokarmy są trucizną dla mojego dziecka? Nie (przeczytaj "Fear & Loathing on Facebook"). Ale czy uważałam, że to w porządku, że dzieciom podaje się przekąski, które nie dostarczają niczego poza kupą rafinowanej mąki i cukru? Nie. Batonik zbożowy i mała butelka napoju sportowego zawierają więcej cukru niż American Heart Association mówi, że dorośli powinni dostać w ciągu całego dnia.

Kiedy zadzwoniłam do biura obozu i rozmawiałam z dyrektorem, powiedziała, że kilku innych rodziców miało podobne uwagi. Obiecała, że weźmie je pod uwagę (czytaj: "Na pierwszej linii frontu przekąskowego tivizmu").

I zgadnijcie co? Wzięli. Kiedy zapisałam mojego syna na dwa tygodnie obozu w tym roku, zobaczyłam takie ogłoszenie w biuletynie dla rodziców:

"Ze względu na ograniczone opcje zdrowych przekąsek od dostawców, obóz nie będzie zapewniał codziennej przekąski dla obozowiczów. Prosimy o spakowanie przekąski dla swojego obozowicza(ów), która będzie spożywana w czasie przekąsek podczas wszystkich popołudniowych obozów. W piątki, obóz zapewni obozowiczom smakołyki na czas przekąsek. Przekąski będą zawierać Goldfish, krakersy i Fruit Rollups".

Byłam oszołomiona. Kilku rodziców naprawdę spowodowało bardzo duże i bardzo realne zmiany.

A ja odetchnęłam z ulgą. Koniec z Powerade. Żadnego rozliczania za cały ten cukier w ciągu reszty dnia. Piątkowy "poczęstunek"? Nie przeszkadzało mi to. To był jeden dzień w tygodniu, a nie pięć.

Zadzwoniłem do dyrektorki obozu. Powiedziałam jej, że jestem jednym z rodziców, którzy dzwonili zeszłego lata w sprawie przekąsek. Podziękowałam jej za politykę i za poważne potraktowanie obaw - powiedziałam, że doceniam to, że pozbyli się całkowicie napojów sportowych (nawet w piątki "z przekąskami").

Ale chciałam wiedzieć: Oprócz tego, że usłyszałem od garstki rodziców, co doprowadziło ich do zmiany polityki?

Powiedziała mi, że uważają skargi za uzasadnione. Powiedziała, że próbowali zdobyć świeże owoce, ale nie były one dostępne u ich dostawcy, a nawet gdyby udało im się je zdobyć, nie mieli środków, aby je odpowiednio przechowywać (przechowywanie skrzynek ze świeżymi owocami jest z pewnością większym wyzwaniem niż przechowywanie skrzynek ze stabilnymi opakowaniami Złotych Rybek).

Powiedziała tak: "Miało to dla nas sens, że jeśli nie możemy zaoferować zdrowego wyboru, nie powinniśmy zapewniać przekąski. Jeśli nie możemy tego robić w sposób, w jaki powinniśmy, nie powinniśmy tego robić".

I tu jest kicker: Nie mieli żadnych skarg od rodziców na nową politykę, z wyjątkiem jednego rodzica zauważającego "To szkoda, dzieci naprawdę lubiły te przekąski w zeszłym roku". Zapytałam, jak obozowicze sobie z tym radzą. Przyznała, że brakuje im Powerade'a, ale wszyscy jedzą coś w porze przekąsek, albo pakowane przekąski, albo resztki z pakowanego lunchu. Codziennie przynoszą swoje własne butelki na wodę wielokrotnego użytku i napełniają je przy fontannach.

Ale mimo to, coś mnie zaniepokoiło. Chociaż rodziny na tym obozie mogą sobie pozwolić na zakup i zapakowanie podwieczorku, co z obozami, które służą rodzinom, które nie mogą, a które są zależne od podwieczorku dostarczanego przez obóz? Nie byłyby w stanie przyjąć takiej polityki. Podczas gdy rodzice wysyłają swoje własne przekąski działa w tym przypadku, nie będzie działać wszędzie.

Gdyby tylko zdrowa żywność była normą, gdybyśmy mieli politykę i systemy dla niej - a nie potrzebowali specjalnych okoliczności i ustaleń, by ją dostosować - nie musiałoby to być wyjątkiem. Byłoby to łatwe. Rodzice oczekiwaliby tego i dzieci również. A słodkie "smakołyki" mogłyby pozostać "smakołykami", zamiast być mylone z "przekąskami".

Kibicowałabym temu.